18 stycznia 2014

Zwierzenia cz.I

Opowiem Wam moją historię...    


Na początku tonęłam w mroku niczym w otchłani morza, opadając bezwładnie na dno bez poczucia sensu walki, którą i tak w przyszłości będę zmuszona stoczyć. Moje ślepia nie obejmowały światła, jedynie uszy doszukiwały się najmniejszego szmeru i było to jedyne źródło, z którego mogłam czerpać informacje odnośnie środowiska, w którym przyjdzie mi egzystować przez wiele lat. Nie pamiętam czy drgałam z niecierpliwością, aby doświadczyć kolejnego bodźca. Nie była to na tyle cenna informacja, by ją zapamiętać, pomimo że towarzyszące mi odczucia na pewno wpłynęły na mnie w sposób znaczący. W jakim stopniu? Na to pytanie odpowiedzi nie znam, a nawet jeśli przyjdzie mi ją kiedyś poznać to zapewne wówczas się jej wyprę, bo przecież zmieniam się całe swoje życie, aż do dnia, w którym dane mi będzie odpocząć. Wezmę wtedy jeden oddech, głębszy by posmakować tlenu i zasnę, aby dołączyć do najwspanialszej wizji wolności jaką kiedykolwiek byłam w stanie wyśnić.
Tamtego dnia nikt nie wie czy złoty krąg świecił wysoko na niebie, czy też szare chmury obejmowały we władanie obszerny błękit. Nawet ja nie odgadnę pory, w której przyszłam na ten świat. Siwa klacz kierowana przez głos natury, przedłużyła swoją linię w mojej postaci. Byłam krucha niczym szczęście biedaka, chwiałam się jak ostatni liść na gałęzi, tarmoszony przez bezlitosny wiatr. Bałam się tego, co nazywano "życiem", bo nie znałam ogromu bólu jak i radości, chociaż to pierwsze zatruwa serce bardziej niż cokolwiek innego.
Czas pędził nieubłaganie, dodając mi lat jak i przykrych doświadczeń. Nie byłam kochana, właściwie stanowiłam tylko cząstkę świata człowieka, który nie dostrzegał delikatności mojej duszy, a był niejednokrotnie gotów ją brutalnie zdeptać. Nie stroniłam od niego, wszakże póki nie stanowił zagrożenia to i ja nie widziałam powodu, aby widzieć w nim drapieżnika gotowego mnie rozszarpać. Naiwność jednak ma swoją cenę i przyszło mi srogo za nią zapłacić, oddając się zaniedbaniu i przemocy, a także odrzuceniu. Sama natura mnie prowadziła, oddalając od wzorca zachowań, które byłyby akceptowalne przez dwunożne istoty, a przecież to nie ja o tym zadecydowałam lecz oni w sposobie w jakim mnie traktowali. Nie musieli się usprawiedliwiać, ich oczy ujawniały wszystkie kłamstwa i niedomówienia. Niestety, trwało to latami...
W międzyczasie zostałam matką. Cudowne uczucie spełnienia, wszak dążymy podświadomie do tej roli, jednakże w warunkach do tego stworzonych. Nie wybierałam, narzucono mi je. Pomimo przeciwności losu, starałam się jak mogłam, by młodej istotce nie zabrakło niczego, bo przecież jej życie było ode mnie zależne, a ja nie chciałam zignorować tej odpowiedzialności. Ja ją zaakceptowałam.
Nie pamiętam jak lecz wiem, że kazano mi wejść do przyczepy wraz z mym dzieckiem. Znowu otoczyła mnie ciemność lecz tym razem czułam, że ściany przybliżają się do mnie, chcąc w geście serdecznym raz na zawsze odebrać mi dech w piersi. Nie było to przyjemne, spanikowałam. Nie potrafię tego wytłumaczyć, był to odruch w odpowiedzi na głos szepczący do ucha o słabościach. Nie zdołałam z nim wygrać.

Czekałam na uśmiech losu...
W miejscu, w którym się następnie znalazłam kazano mi pracować. Byłam bezużyteczna jako żywy organizm pałający tęsknotą za czymś więcej niż chłodną rezerwą i przedmiotowym traktowaniem, jednakże i tym razem nie dane mi było tego zmienić. Bezsilność zwierząt opiera się na niemocy głosu, bo nie możemy w sposób jawny nikomu zakomunikować, co nas boli i dotyka najbardziej. Ci ograniczeni w ogóle nie akceptują faktu, że możemy mieć jakiekolwiek potrzeby. Mamy czynić tak, by dwunożnym wiodło się jak najlepiej i przyjemniej, bez względu na cenę jaką przyjdzie nam ponieść.
Umieszczono mnie z córką w jednym boksie, bardzo małym. Wróciła obawa z przyczepy, znowu słyszałam głos mówiący o słabościach. Silna zbroja samozaparcia pękła. Nie było już nic. Mnie zmuszano do posłuszeństwa bez dialogu, aby potem zamknąć w ciasnym kącie. Kopałam, chciałam się wydostać i uciec. Przylepiono mi łatkę problematycznej jakbym sama na siebie sprowadziła ten obłęd, a przecież oni byli za niego odpowiedzialni. Nie dostrzegali tego, mówili tylko o tym, że już jestem zbędna.
Wiecie jak to jest być śmieciem? Kiedyś może ten oto zwykły papierek zdobił rzecz przecudowną, a może nią był, tyle że zgnieciony i podeptany stracił na swej wartości. Przestano doceniać jego subtelne piękno, zastąpiono je innym jak zdaje się lepszym. Wszystko straciło sens, a on swą pierwotną rolę. Kosz z odpadami przyjął go bez zbędnych słów, bo w milczeniu i tak wymownie wysiały słowa opisujące niedolę i strach. Bać się o przyszłość to najgorsze, co może nas spotkać...
Nie sprzedano mnie, a oddano. Moja córka jednak cieszyła się lepszym powodzeniem, jako że młody wiek pozwalał na wiele, na zmiany. Jej glina nie była do końca ulepiona, mogli ją zmienić. Moje wyrzeźbione rysy jedynie poprawić, ale i tak uznano to za zbędny trud. Staczałam się, chociaż nie było mi tam źle. Słuchy chodziły, iż zdominowałam całe podwórko, pomimo że jestem ostrożnym introwertykiem i nie w głowie mi ekscentryczne zachowania. Czyżby pomyłka?
Nastało lato. Bajeczna była jego końcówka, temperatura wręcz nie zachęcała by wyjść z domu. Cień przyjacielem, kąpieliska rajem, a zimne lody prawdziwym cudem. Nie robiłam nic konkretnego, po prostu przeżuwałam leniwie trawę i zastanawiałam się nad tym ile jestem w stanie jej zjeść, bo żadnego innego tematu nie miałam ochoty poruszać. Wówczas nie miałam pojęcia, że coś się w mym życiu zmieni...

Zatem droga teraz wiedzie naprzód?


Blondynka. Jakby chłopiec, aczkolwiek ton głosu tego nie sugerował. Okulary zdobiły jej nos niczym najwspanialszy order, była chyba do nich przywiązana. Poobserwowała mnie na lonży, poprowadziła na uwiązie i odjechała rowerem w stronę, w którą i ja miałam się niedługo udać. Dziwne lecz wzięła mnie na ładne oczy, chociaż w głębi duszy moja córka podobała jej się bardziej...

I co z tego może wyniknąć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, że Twoje zdanie zawsze ma znaczenie, aczkolwiek nie zapominaj o tonie jak i o manierze. Pisz z sensem i sensu się trzymaj. :)