2 marca 2014

Awantura o kota.

"przedmiot" sporu

 Niczego nieświadoma kotka z duszą najsłodszą na świecie (zaręczam), po prostu wróciła dziś do domu po planowanym od dłuższego czasu zabiegu sterylizacji. Weterynarz stwierdził, że tygrysica z niej niezła, ale tylko wtedy jak swojego tyłka broni, a przecież igła jest dobrym powodem do rozpoczęcia natarcia. Szczęście wielkie, że nikomu nic się nie stało. Kicia czysta była w środku, bo jeszcze żadne istnienie się tam nie zalęgło. Nie stwierdzono również, aby coś wewnątrz niepokojącego się działo zatem jest wzorowym okazem zdrowia, tylko niezdolnym już do rozrodu.

A zaczęło się niewinnie...

... bo brat i siostra (panna ze zdjęcia) domu szukali. Tymczasowy mogłam dać, a że sprawa nie cierpiała zwłoki to decyzję podjęłam szybko. Rodzeństwo trafiło do domu jednego z moich członków rodziny i tam też miało wieść swój żywot, póki sytuacja się nie unormuje i nie zaoferuje ktoś DS (domu stałego). Aczkolwiek los bywa przewrotny i tak maluchy zostały tam, gdzie pierwotnie miały spędzić mały ułamek czasu. Nadzorowałam wszystko, jako że czułam się poniekąd odpowiedzialna za nie. I właśnie ten fakt zdaje się być najbardziej irytującym...

Marudzeniem...

... sumienia się przejmuje i niestety nie jest to rzadkie zjawisko. Kocur i kotka weszły już na taki etap życia, że są zdolne do rozrodu. Fakt ten może i nie jest jakimś zbereźnym obrazem, aczkolwiek całokształt sytuacji już owszem. Trzymane razem w domu, nie wypuszczane na dwór i bez braku swoistego nadzoru mogły przecież coś zmajstrować, zwłaszcza że brat do siostry systematycznie próbował się dobrać. Gdy rzeczone miały pól roku to chodziłam i prosiłam, co by jeszcze zakodował (członek rodziny) w swej głowie, że trzeba wyciąć bądź zrobić blokadę (zastrzyk), a nie czekać na wysyp kociąt. Minął tydzień, a potem i drugi, aż się uzbierało ich z kilkanaście. Czekać dłużej nie mogłam, bo głos w mej głowie był nazbyt uporczywy. Umówiłam na zabieg, zawiozłam i przywiozłam. Wydawałoby się, że zrobiłam dobrze...
... guzik prawda!

Pretensją nie ma końca. Zamiast słowo "dziękuję" usłyszeć, bo wyręczyłam lenia i się zajęłam całą sprawą to najpierw mi wytknięto, że poinformować łaskawie bym mogła (co robiłam od paru miesięcy!), a później zwyczajnie zmieszano mnie z nazbyt wyrośniętą dumą. Na zastrzyk miał jechać to mu plany pokrzyżowałam, a gdybał przez miesiąc cały czy warto się angażować (w lutym się wybierał i nie dojechał).  Jaką ja pewność miałam, iż wreszcie tyłek podniesie i raczy się zainteresować? A co by zrobił w momencie, w którym okazałoby się, że zwyczajnie jest za późno i jedynym ratunkiem jest wycięcie kotki? Palnął z wysoka, że go nie stać na zabieg. Nikt nie powiedział, że kasą wymiotować musi, ale mógłby się odezwać to był rzuciła zielonymi, a w ratach została by kwota zwrócona. Nie, bo przecież to taki wstyd powiedzieć "proszę".  Zasugerowałam grzecznie, że rodzeństwo to dla niego za dużo i niech jednego wyda, zwłaszcza że mam chętnego to się zaraz oburzył, napuszył jak paw i chciał dziobać. 

W efekcie zwalił na mnie wszystko.

 Zatem od dzisiaj winna całej sytuacji jestem, że problemu go pozbawiłam w postaci niechcianych kociąt. Świat to jedna wielka wylęgarnia, zapamiętać to muszę. Również poczuwam się do tego, że chcąc dobrze to spieprzyłam sprawę i powinnam pluć sobie w twarz za taką grzeszną niesubordynację. Pójdę do piekła i wcale mnie to nie dziwi. 


Mimo wszystko się odważę!


 
 
 
 

1 komentarz:

  1. eCOGRA is the word on responsible gambling and 우리카지노 protects players towards unfair practices

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj, że Twoje zdanie zawsze ma znaczenie, aczkolwiek nie zapominaj o tonie jak i o manierze. Pisz z sensem i sensu się trzymaj. :)